Partyzanckie gniazdo Sokoła
Wincenty Sokół był sołtysem w Izbiszczach. I działaczem społecznym. Synów wychował po polsku, na patriotów. W czasie wojny Antoni należał do Narodowych Sił Zbrojnych, Józef był żołnierzem Armii Krajowej. Został zamordowany przez Niemców. Stanisław też był akowcem. Zenon żołnierzem Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość…
Wiejski sklep jest najlepszym źródłem informacji. Także w Izbiszczach. Bo musiałem kogoś dopytać o ładną, kamienną budowlę z pomostem. – To stara lodownia – usłyszałem zwięzłą odpowiedź. I po chwili – Jeśli chce pan posłuchać ciekawej historii, to trzeba zapukać do Zenona Sokoła. Na pewno jest w domu – dodał sklepikarz. Jest. I z zaprasza do swojego domu.
Kuchnia, to najlepsze miejsce do pogaduszek o dawnych czasach.
Bracia partyzanci
– W czasie wojny nasz dom stał za wsią, na kolonii- zaczyna opowieść pan Zenon, rocznik 1928- Ojciec Wincenty był znanym w okolicy aktywistą, sołtysem wsi… Brat Antoni należał do NSZ. Twardy był z niego chłopak. Niemcy dali mu nakaz wyjazdu na roboty przymusowe. W drodze do Prus Wschodnich wyskoczył, wraz z kolegą, z pociągu. I pieszo powrócił w rodzinne strony. Ale nie do domu. Ukrywał się. Niemcy przyszli do nas i zagrozili, mówiąc krótko- Jeśli Antoni nie zgłosi się na roboty zabijemy całą rodzinę. A mój brat był w tym czasie w Puszczy Knyszyńskiej, w oddziale leśnym Dziejmy. Poszli z nim: Józef Sokół i Antoni Radłowski. Po wizycie Niemców przesłaliśmy bratu wiadomość. I wrócił. Pobył w domu, zjadł, przebrał się i pojechał do Białegostoku. Sam oddał się w ręce Niemców. Trzymali go w areszcie przez dwa miesiące. Potem pociągiem wysłali do Prus. Niedługo tam wytrzymał. Zanim wojska sowieckie do Królewca dotarły Antoniego już u niemieckiego bauera nie było. Uciekł. Po wojnie nie ujawniał się, ale wyjechał aż do Szczecina.
Brat Józef też należał do organizacji. Był żołnierzem Armii Krajowej. Został aresztowany przez Niemców i trafił do obozu koncentracyjnego w Stuthoffie. – Tam został zamordowany- mówi pan Zenon – Mój kolejny brat Stanisław także należał do Armii Krajowej. Wszyscy byliśmy w partyzantce, bo patriotyzm wynieśliśmy z domu – tłumaczy weteran.
Był najmłodszym z rodzeństwa, więc z konspiracją zetknął się już po wojnie. Został łącznikiem WiN. – Tak naprawdę przez cały czas wojny byłem w podziemiu- tłumaczy Zenon Sokół – Pułkownik Liniarski nieraz mnie wysyłał z meldunkami lub rozkazami.
– Tuż przed nadejściem frontu przebywał w on naszym domu, sam Komendant Okręgu Białostockiego Armii Krajowej – opowiada gospodarz – Najczęściej towarzyszyła mu kurierka Jadzia. Brat Antoni nieraz woził do nas broń z Białegostoku.
Aresztowani przez UB
– Jak przyszła nowa władza – wspomina pan Zenon – Siedzieliśmy cicho i nie ujawniliśmy się, jak tamci ogłosili amnestię. Ubecy przyszli po nas w nocy. Brata Stanisława wyciągnęli z domu i straszenie zbili. Leżał przy stodole, kiedy wzięli się za mnie. Potem, prawie nieprzytomnych, wrzucili nas do ciężarówki i powieźli do Białegostoku. W areszcie przy ulicy Warszawskiej trzymali mnie przez prawie pół roku. Zwolnili potem na krótko. Do domu jednak nie wróciliśmy, zaczęliśmy mieszkać na melinach. Ale długo to nie trwało. Ubecy złapali mnie na Narwi. Płynąłem łódką, a oni nadpłynęli z dwóch stron. Nie dałem się im tak łatwo, wywiązała się strzelanina. Nie chciałem zabijać. Trafiłem jednego ubeka w nogi. Nieźle mnie później zbili po tyłku. I nie tylko. Prokurator podczas przesłuchania mnie bił. W celi usłyszałem od kolegów, że wyrok dostanę z paragrafu KK.48- od 15 lat do KS, czyli kary śmierci.
Na procesie sędzia zawyrokował: 9 lat. Na szczęście odsiedziałem tylko 3 lata- śmieje się mój rozmówca. Najpierw była cela w Białymstoku przy ulicy Kopernika. Potem przewieźli mnie do Rawicza. Tam, w celi 2×8 metrów było nas piętnastu.
Jakby nie dość było nieszczęść rodzinnych, UB dostało w swe ręce mieszkającego w Szczecinie Antoniego Sokoła. – Brat sam do nich poszedł – tłumaczy pan Zenon. – Myślał, że w ten sposób mnie uratuje. Dali mu do odsiadki dwa lata.
Z Rawicza poszedł transport więźniów do Poznania. Tam Zenona Sokół trafił na dociekliwego strażnika. – Po coś w partyzantkę się bawił? – zapytał więźnia ironicznie. – A ty po co w NKWD? – odparował Zenon. Okazało się, strażnik jest z Podlasia. – Pomagał, dokarmiał, ochraniał – sumuje pan Zenon.
Nie trwało to długo. Z Rawicza więzień Sokół trafił do Wronek. – Tam, strażnicy przywitali nas drzwiach… tęgim biciem – mówi Zenon Sokół – Ot, tak, na przywitanie. Ale potem było znośnie – dodaje. Bo we Wronkach pracował kolega jego ojca. I Zenon, jako więzień, został zatrudniony w izbie chorych. – Było lżej. I wiara jakaś we mnie wstąpiła – tłumaczy gospodarz. We Wronkach spotkał wielu oficerów Armii Krajowej. Zaprzyjaźnił się z pułkownikiem Krzysztofem Starzyńskim z wywiadu. – Dawałem mu papierosy – wyjaśnia pan Zenon. Nie zachowały się z czasów wojny i okupacji, ani też z czasów tuż powojennych żadne dokumenty, ani fotografie. – Moja mama – tłumaczy Zenon Sokół – wszystko spaliła, kiedy z bratem siedzieliśmy w więzieniu.
Nawet po wielu latach władze PRL-u nie dawały spokoju Zenonowi Sokołowi z Izbiszcza. W stanie wojennym w jego domu bezpieka kilkakrotnie robiła rewizję. – Może za Solidarność – zastanawia się pan Zenon – Bo w 1980 roku pomagałem organizować na naszym terenie struktury NSZZ „S” Rolników Indywidualnych. A może jeszcze za WiN?- kwituje z uśmiechem.
Wywiad został zrealizowany podczas penetracji terenu gminy Choroszcz w ramach projektu Ostatnie spichlerze i dwór na Podlasiu, sfinansowanego przez Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego oraz Urząd Miejski w Choroszczy.
Rozmawiał: Marian Olechnowicz