EdukacjaHistoriaMiasto i Gmina

Innowacja pedagogiczna “Multimedialny pamiętnik naszej szkoły”- wywiad z Panią Heleną Golwiej

Wywiad powstał w ramach projektu innowacji pedagogicznej pt. „Multimedialny pamiętnik naszej szkoły”. Celem projektu jest umożliwienie uczniom Szkoły Podstawowej im. H. Sienkiewicza w Choroszczy jeszcze głębszego przywiązania do historii, tradycji oraz wzmacniania poczucia tożsamości szkolnej, lokalnej i narodowej poprzez poznanie i przybliżenie historii Szkoły Podstawowej w Choroszczy.

Wywiad z Panią Heleną Golwiej – Dyrektorką Szkoły Podstawowej w Choroszczy przeprowadzony przez wnuczkę Alexandrę Golwiej uczennicę klasy VIII C.


Czy pamięta Pani, w którym roku rozpoczęła pracę w Szkole Podstawowej w Choroszczy?

Jak wspomina Pani pierwszy rok swojej pracy, jako dyrektor?

Tak, bardzo dobrze pamiętam. Myślę, że dla każdego zwłaszcza nauczyciela podjęcie pierwszej pracy jest niezapomnianym przeżycie. Wchodzi w zupełnie nowe środowisko: nowe dzieci i ich rodzice, społeczność lokalna. Dołącza do nich nowa osoba. Każde zachowanie jest obserwowane, oceniane. Choroszcz to moja jedyna szkoła, w której pracowałam od 1 września 1967 do 31 sierpnia 1999 roku. Jest to 32 lata w jednej, jedynej szkole.

Byłam nauczycielem, przez kilkanaście lat zastępcą dyrektora oraz kilka lat dyrektorem, teraz jestem już emerytką.

Kiedy podejmowałam pracę po raz pierwszy system z 7-klasowego zmienił się na 8-klasowy, ten pierwszy rok był bardzo znamienny, gdyż uczniowie urodzeni przed 1 września pozostawali w 8 klasie a ci urodzeni po 1 września szli do szkoły ponadpodstawowej. Bardzo logiczne, prawda?


Jaka była najzabawniejsza sytuacja, która przydarzyła się Pani? Mamy tu na myśli czasy, kiedy chodziła Pani do szkoły, jako uczennica i ten okres, kiedy stała się Pani dyrektorem szkoły?

Zabawne sytuacje zdarzają się w każdej szkole. Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej w  klasach młodszych byłam niezbyt pilną uczennicą. Zmieniło się to z czasem, bo w starszych klasach miałam już same piątki-pewnie dorosłam. Kiedyś w klasie czwartej pani na lekcji przyrody wywołała mnie do  odpowiedzi. Zadała mi pytanie, co znajduje się pod skórką śliwki? Oczywiście nie wiedziałam, cała klasa próbując mi pomóc szeptała „miąższ” a ja zdenerwowana odpowiedziałam „mąż”. Do dziś słyszę głośny śmiech mojej klasy.

Natomiast z okresu, gdy byłam dyrektorem szczególnie zabawna historia dotyczyła pewnego klucza. Była wówczas czwórka nauczycieli wychowania fizycznego. Mieli przy Sali gimnastycznej wspólny pokoik, gdzie przebywali na przerwach, przebierali się tam itd. Do  tego pomieszczenia ciągle gubili klucze. Konserwator wpadł na pomysł, aby ten klucz przy pomocy grubego łańcucha przymocować do  obciętej nogi krzesła w nadziei, że takiego breloczka zgubić się nie da i w ten sposób skończymy wreszcie z ciągłym dorabianiem kluczy. Po kilku dniach mój gabinet odwiedził jeden ze  wspomnianych nauczycieli ze słowami „Nie  uwierzy pani dyrektor, ale zgubiliśmy nogę z kluczem”. No cóż problem dyrektora. Jak to rozwiązać?


Kiedy objęła Pani funkcję dyrektora szkoły na pewno miała Pani jakieś plany i marzenia związane z tym miejscem. Czy udało się je zrealizować?

Jak wspominałam wcześniej przez kilkanaście lat byłam zastępcą dyrektora. Nigdy nie  chciałam być dyrektorem. Kiedy jest się zastępcą można zrobić więcej dla uczniów, koleżanek, kolegów. Jest się bliżej i lepiej się widzi pewne sprawy. W pewnym okresie dyrektorem została moja wychowanka z  nauczania początkowego. Tak się złożyło, że moja uczennica została dyrektorem a ja zastępcą. Pani Dorota miała rodzinę w Ameryce. Wzięła urlop bezpłatny i wyjechała na 2 lata do rodziny. Mi  powierzono funkcję pełniącego obowiązki dyrektora. Kiedy pani Dorota nie wróciła, przystąpiłam do konkursu. Chciałam dokończyć rozpoczęte sprawy. Poza tym bardzo dobrze układała mi się współpraca z gronem pedagogicznym i zostałam przez nich mówiąc delikatnie namówiona do  konkursu, który wygrałam. Plany, marzenia? Jednym z punktów regulaminu konkursu było przedstawienie „Koncepcji rozwoju szkoły”. W niej zawarłam swoje marzenia. Każdy dyrektor kierujący placówką takie ma, ale jak to w życiu bywa rzeczywistość wiele z naszych planów weryfikuje. Wielu rzeczy nie zrobiłam, brak pieniędzy, zmieniające się priorytety zmiany w oświacie i  wiele innych czynników, które korygowały plany. Na szczęście wiele się udało.


W Polsce, co jakiś czas przeprowadzane są reformy oświaty. Co rusz coś się zmienia. Niektóre z  nich są zapewne kontrowersyjne, budzą wiele emocji, trudno się z nimi pogodzić, wdrożyć je w  życie. Czy przypomina sobie Pani taką zmianę, której wdrożenie nastręczało wiele trudności?

Na przestrzeni moich 32 lat pracy było wiele zmian. Zaczynałam pracę, kiedy wchodziła 8  klasa a  kończyłam pracę, gdy wprowadzano gimnazjum. Zmian i koncepcji było wiele. W  1973 roku wprowadzono 10-letnią szkołę podstawową i 2 –letnią ponadpodstawową. Pamiętam, że w III klasie uczyłam uczniów matematyki nie tylko w systemie dziesiętnym, wchodziły zbiory, funkcje itp. Wiedzę nauczyciele zdobywali z audycji telewizyjnych a  następnie sami zdawali egzaminy. W Choroszczy miała być szkoła zbiorcza gdzie do klasy dziewiątej i dziesiątej mieli dojeżdżać uczniowie z innych szkół gminnych. Na szczęście państwo szybko się z tego pomysłu wycofało, bo trudno sobie wyobrazić jak byśmy to  rozwiązali. Dysponowaliśmy wówczas przecież tylko jednym budynkiem szkolnym tym przy Powstania Styczniowego 1. Do tego szkoła była obciążona wyżem demograficznym. Roczniki były 4-5 oddziałowe a był nawet taki rocznik gdzie klasy były od „a” do „f”.


Dzisiaj narzeka się na zachowanie młodzieży, czy kiedyś w szkołach panowała większa dyscyplina? Czy Pani dyrektor była pilną uczennicą?

Zawsze znajdą się tacy, którzy narzekają na zachowanie młodzieży, jeśli chodzi o dyscyplinę to zależy jak się na to spojrzy. Nakazy i zakazy nie są rozwiązaniem. Młodzież musi być świadoma tego, co robi i  jakie są jej oczekiwania. Należy dać jej szansę. Poprę to  przykładem. Był taki czas, kiedy uczniowie niszczyli mienie szkolne po prostu dla szpanu. Jeden z nauczycieli wpadł na pomysł: na dolnym holu szkoły zrobił ekspozycję zniszczonych rzeczy, połamane ławki, krzesła, zniszczone pomoce naukowe, rozbity sedes… rano po wejściu do szkoły uczniowie zobaczyli to i przeczytali hasło „ TO TWOJE DZIEŁO”. Zgromadzone rzeczy w jednym miejscu wywołały szok. Był koniec z wandalizmem.

Dzisiaj młodzież ma wiele więcej zagrożeń: narkotyki, moda na markowe rzeczy, przemoc eksponowana w internecie, brak dla młodzieży czasu, bo rodzice są coraz bardziej zapracowani. Jednak to od samych młodych ludzi zależy, jaki cel sobie postawią –„być” czy „mieć”. Wszystkiego mieć nie można. Coś, co dzisiaj jest modne jutro jest już przeszłością. Prawdziwym wyczynem jest być życzliwym, empatycznym, radosnym. To w dużej mierze zależy od grupy rówieśniczej, ale trzeba się starać i dawać z siebie to, co najlepsze.

Jeśli chodzi o mnie, jaką byłam uczennica to przyznam się, że różnie bywało –raczej zaliczę siebie do  zdolnych, ale niesystematycznych.


Jaki był ulubiony przedmiot Pani dyrektor?

W szkole podstawowej ulubionym przedmiotem była matematyka, ale największe sukcesy miałam w  sporcie. Mieliśmy dobrą drużynę w piłce siatkowej i już w I klasie Liceum Pedagogicznego byłam w  reprezentacyjnym składzie. Mieliśmy wicemistrzostwo Polski juniorek. Dodam, iż w pierwszym roku mojej pracy w Choroszczy prowadziłam wychowanie fizyczne chłopców. Popytajcie swoich dziadków.


Domena ucznia jest ściąganie na klasówkach, czy Pani dyrektor także to robiła?

Zdarzało mi się ściąganie na klasówkach, były różne sposoby, o których nie powiem. Każdy ma inną metodę, czy to dobre? Czasami daje efekty. Czy uczciwe? Nie.


Każdy ma swoją ulubioną książkę. Czy pamięta Pani swoją ulubioną lekturę z czasów szkolnych? Co Pani lubi czytać obecnie?

Bardzo dobrze pamiętam lekturę „ Ojciec Goriot” Balzaca, to lektura szkoły średniej. Zrobiliśmy w  klasie sąd nad córkami tytułowego bohatera. Był sędzia, prokurator, obrońcy oraz świadkowie. Wszystkie wypowiedzi popieraliśmy cytatami z książki. Ja byłam w grupie obrońców. Tak skutecznie przygotowaliśmy obronę, że niemal nam się udało je obronić, chociaż nie zasłużyły one nawet na  litość. Obecnie bardzo lubię książki Roberta Ludluma. Niektóre jego książki zostały zekranizowane np. „Tożsamość Bourna”. Mam kilka tych pozycji w domowej bibliotece.


Jak wyglądał budynek szkoły, gdy zaczynała Pani pracę na stanowisku dyrektora?

Zaczynałam swoją prace w starym budynku przy szpitalu w Choroszczy. Obecnie mieści się tam Gminne Centrum Kultury i Sportu. Na stadionie prowadziłam w-f. Po 2 latach mojej pracy ukończono budowę szkoły przy ul. Powstania Styczniowego 1. Przenosiny były wesołe. Uczniowie nieśli pomoce naukowe globusy, mapy, mikroskopy, liczydła itp. Plac przed szkołą był błotnisty, gliniasty i nie było płytek tak jak obecnie. Uczniowie z błota wyciągali pogubione buty. Po kilku latach budynek zrobił się za ciasny (wspominałam o wyżu demograficznym), po rozwiązaniu Zawodowej Szkoły Drzewnej przy ulicy Mickiewicza przejęliśmy budynek dydaktyczny tak zwany „barak” i tam uczyły się klasy I-III . Korytarz długi, ale wąski, mało pomieszczeń klasowych. Przez to klasy młodsze znów na kilka lat trafiły do budynku przy szpitalu. Jako dyrektor szkoły krążyłam między jednym a drugim budynkiem, oczywiście wspierana przez moich zastępców panią Barbarę Krysztopik i pana Andrzeja Popko. Władze miasta zadecydowały o budowie nowej szkoły, sama podmurówka stała w obecnym miejscu przez kilkanaście lat. W końcu plany zrealizowano. Powstał piękny, nowoczesny budynek, w którym rozpoczęło naukę gimnazjum. Obecnie świętujemy 50 lecie szkoły, jak ten czas szybko leci.


Co Pani uważa za swój największy sukces zawodowy?

Sukcesy:

– jedna i jedyna placówka w mojej karierze, uczyłam dzieci i ich rodziców, na spotkaniach z  rodzicami widziałam swoich byłych wychowanków, którzy osiągnęli sukcesy w życiu;

-zatrudniałam w szkole nauczycieli, którzy byli moimi wychowankami, byłam nawet wychowawcą obecnego wychowawcy mojej wnuczki;

-tworzyliśmy fantastyczne grono pedagogiczne, pełne pasji, oddane uczniom, wzajemnie się wspierających, cieszących się ze wspólnych osiągnięć;

-w ostatnim roku mojej pracy mieliśmy frontalną wizytację szkoły (Kuratorium przez 6 tygodni kontrolowało wszystko w szkole, nauczanie, wychowanie, osiągnięcia szkoły itp.) otrzymałam najwyższą ocenę: szczególnie wyróżniającą;

-moim największym sukcesem są sukcesy i osiągnięcia moich byłych uczniów, ich tytuły naukowe, wysokie stanowiska zawodowe a przede wszystkim sukcesy rodzinne to są prawdziwe owoce pracy nauczyciela.


Praca dyrektora jest bardzo odpowiedzialna, na pewno wiąże się ze stresem. Jak Pani odpoczywała w wolnym od pracy czasie? Czy ma Pani jakąś pasję oczywiście poza pracą?

Owszem praca dyrektora jest stresująca, bo jest on odpowiedzialny za uczniów, nauczycieli, pracowników. Moje motto: Szkoła jest rodziców i ich dzieci a nauczyciel ma zaszczyt dla nich pracować. To zawsze była moją pasja. Teraz odpoczywam.


Czy za naszym pośrednictwem chciała by Pani przekazać coś uczniom tej szkoły.

Pragnę pozdrowić uczniów, grono pedagogiczne oraz pracowników niebędących nauczycielami. Dziatwie szkolnej życzę sukcesów w nauce i jak najmniej stresujących sytuacji, pierwszych szkolnych przyjaźni, pierwszych miłości. Podejmujcie samodzielne, mądre decyzje, które będą miały pozytywny wpływ na Wasze dalsze życie, tylko dobrych, radosnych dni. Na zakończenie naszej rozmowy chcę powiedzieć, że na przyszły sukces absolwentów szkoły pracują nie tylko nauczyciele, ale również społeczność, władze lokalne, przedstawiciele kościoła a przede wszystkim rodzice uczniów. Na  wyróżnienie zasługuje współpracujący ze mną Pan Zdzisław Czochański, Pani Bożena Kurnicka, Elżbieta Nowodworska, nieżyjący już Zygmunt Sztabelski i wielu, wielu innych, których przepraszam, że nie wymieniłam. Choroszczanom, wielu moim wychowankom, życzę wszelkiej pomyślności w życiu osobistym i zawodowym.

Beata Jabłońska