Miasto i Gmina

“Trzynastka” – opowieść sensacyjna, której akcja dzieje się w Choroszczy, cz.5

W poprzednich odcinkach:

Podkomisarz Musiał przyjeżdża do Choroszczy. Wynajmuje pokój gościnny w Muzeum Wnętrz Pałacowych. Zostaje przyjęty przez sympatycznego nocnego stróża, który częstuje go lokalnymi smakołykami i bimbrem.
Po perturbacjach związanych z upiciem się, poranną pobudką i poznaniem tajemniczej Joanny Borkowskiej, podkomisarz Musiał decyduje się na niezobowiązującą przejażdżkę ekstrawaganckim pojazdem swojej nowej partnerki.

Odcinek 5:

Przechodząc przez mostek nad otaczającym pałacyk kanałem zerknął w dół. Powierzchnia wody była szczelnie przykryta pływającą rzęsą, która sprawiała wrażenie leniwego, jasnozielonego dywanu rozesłanego wokół pałacu. Przez chwilę Musiał opierał się chęci, by wrzucić do fosy jakiś kamień i zmącić panujący tam porządek. Gdy już się opanował i postanowił ruszyć w końcu za Borkowską, usłyszał głośny trzask, stracił równowagę, a jego lewa noga ugrzęzła między spróchniałymi balami mostu.

Chciał krzyknąć po pomoc, ale zrezygnował stwierdzając, że będzie wyglądało śmiesznie, gdy okaże się, że wymaga pomocy przy takich drobnostkach. Zaparł się rękoma i swobodną nogą i, szarpnął do góry. Deski pod nim zatrzeszczały złowrogo, a uwięziona noga zabolała tak mocno, że Musiał stęknął. Zaklął pod nosem. Manewrując biodrami i bolącym kolanem próbował przez jakiś czas ułożyć stopę w ten sposób, by móc wyciągnąć ją z drewnianej pułapki bez zadawania sobie większych obrażeń. Po chwili jednak poddał się. Westchnął i zrezygnowany nabrał powietrza, żeby krzyknąć na Borkowską, gdy nagle zobaczył idącego w jego kierunku mężczyznę.

Był ubrany w sportowe spodnie, bluzę i buty. Widać było. że oddycha dość szybko, jakby przed chwilą biegł lub trenował jakiś inny sport. Na głowie miał granatową czapkę z daszkiem, a na oczach przyciemniane okulary. Kiedy zbliżył się do mostku widać było, że uśmiecha się przyjaźnie.
– Hej. przyjacielu – zawołał Musiał – może mógłbyś mi pomóc ?

Nieznajomy bez słowa wszedł na mostek i przyklęknął przy komisarzu jedną ręką manewrując przy jego stopie, a drugą odginając pękniętą deskę. Po chwili stali już obok siebie spoglądając w dziurę w moście. 

– Muszę powiedzieć dozorcy, żeby wymienił tę deskę, bo ktoś inny może mieć mniej szczęścia. – mruknął pod nosem Musiał.
– Dziękuję ci kolego – zwrócił się do nieznajomego, który stał obok – Sam pewnie nie dałbym rady.
Nieznajomy nie poruszył się nawet o centymetr, jakby nagle wyłączył się i przestał utrzymywać kontakt ze światem zewnętrznym.
– Hej – Musiał zamachał mu dłonią przed oczami. – Hej, słyszysz mnie?

Nagle coś przykuło uwagę komisarza, coś, co nieznajomy ukrywał za okularami. Powoli sięgnął ręką do przeciwsłonecznych szkieł sportowca i delikatnie, jakby ich usunięcie mogło naruszyć coś witalnego w jego ciele, zdjął je i złożył. Spojrzał mu w oczy.

Spojrzał mu w coś, co kiedyś mogło być oczami. Mimowolnie wydał z siebie cichy krzyk, jakby nie starczało mu siły na nic więcej. Nieznajomy miał twarz młodego człowieka. Musiał oceniał jego wiek na mniej niż trzydzieści lat. Na twarzy miał wypisane flamastrem lub wytatuowane dziwne znaki i napisy, których komisarz nie rozumiał. Ponownie spojrzał w miejsce, od którego nieświadomie odwracał wzrok. Po oczach nieznajomego została tylko krwawa miazga, a strzępy śluzowatej, wymieszanej z krwią substancji opadały na policzki. Wyglądało to tak, jakby ktoś wbił mu szczypce w oczodoły i zacisnął na gałkach ocznych aż do ich pęknięcia.

Nagle nieznajomy poruszył się gwałtownie unosząc jednocześnie głowę. Zaczął iść w stronę barierki na mostku, odbił się od niej i znów ruszył do przodu, ponownie odbijając się od barierki. Powtórzył tę czynność kilkakrotnie, aż w końcu odwrócił się i zaczął robić to samo po drugiej stronie mostu.

Musiał doskoczył do niego, złapał go mocno za barki i przytrzymał w miejscu.
– Kto ci to zrobił, przyjacielu – zdołał wychrypieć – kto?

Nieznajomy jakby nagle obudził się z jakiegoś snu, odwrócił głowę tak, jakby spoglądał prosto na komisarza. Pociągnął nosem i łamiącym głosem powiedział
– Ja nic nie widziałem… nic nie widziałem… zasłużyłem na to…
Z jego oczodołów wysączyła się gęsta, kleista maź, spływając nieregularnymi strumykami po policzkach, nosie i ustach, by w końcu opaść na klatkę piersiową.

– Ja nic nie widziałem – kontynuował młody człowiek -nic.
Musiał jeszcze raz nim potrząsnął, gdy nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił się gwałtownie wyszarpując broń z kabury.
Przed nim stało dwóch rosłych mężczyzn ubranych w białe uniformy. Pewnie sanitariusze szpitalni, domyślił się komisarz.
– Przepraszam, jeśli wystraszyłem. To pacjent szpitala -powiedział ten stojący bliżej, wskazując na bezokiego nieznajomego.
– Mam nadzieję, że nie sprawił kłopotów?
– Co… Co się stało z jego oczami? – zdołał wyjąkać Musiał.
– Nie rozumiem. – zdziwił się sanitariusz. – Z jego oczami jest wszystko w porządku.
– Jak to w porządku!? Przecież on nie ma oczu!
– Z tego, co mi wiadomo, Leszek ma wszystko na swoim miejscu. A od czasu kiedy, przeszedł zabieg lobotomii można powiedzieć, że to, co mogło być ewentualnie nie na swoim miejscu, bardzo szybko je odnalazło.
– Co ty mi tu za bzdury wciskasz! – wybuchnął Musiał -Spójrz na tego dzieciaka!

Mówiąc to Musiał chwycił nieznajomego za ramię, przyciągnął do siebie i palcem wskazał na ropiejące oczodoły.
– Wszystko jest w zupełnym porządku, proszę pana. Proszę się tak nie denerwować. Chłopiec podjął słuszną decyzję.
– Co?! O co tu chodzi? O czym wy mówicie? Kim do, ciężkiej cholery, w ogóle jesteście? – Musiał miotał się bezsilnie.
Gdzie jest Aśka, pomyślał. Powinna usłyszeć moje krzyki. Powinna przybiec tutaj! Zafajdana partnerka!
– Ona nie przybiegnie. Ona cię nie słyszy. – Odezwał się drugi z sanitariuszy, jakby słyszał myśli komisarza.
– Jest teraz zupełnie gdzie indziej. – Szepnął pierwszy -Zupełnie.

Musiał nagle zachwiał się i osunął na kolana. Przez chwilę próbował podnieść broń. Przez moment utrzymywał kontakt z rzeczywistością. Potem była już tylko szarość.

Stał na skraju lasu, na piaszczystej polanie. Widoczność ograniczały siwe pnie drzew i wilgotna, szara mgła, gęsto otulająca każde drzewo i każdy krzew. Musiał kątem oka dostrzegł jakiś ruch na tyle blisko, że nie zdołała go ukryć mgła. Powoli ruszył w tamtą stronę. Jego spodnie zrobiły się ciężkie i wilgotne od kropelek wody spadających z potrącanych źdźbeł trawy i gałązek krzewów. W nosie czuł nieprzyjemną wilgoć pomieszaną z ostrym, drażniącym zapachem lasu i jakimś bliżej niezidentyfikowanym, ale mimo to znajomym dodatkiem. Znów zauważył ruch. Tym razem tuż przed sobą. Szybkim susem doskoczył w miejsce, w którym coś się poruszyło, ale znalazł tam tylko osypujący się krzew jałowca.
– Chodź – usłyszał szept tuż za sobą.
– Kto tu jest? – odwrócił się gwałtownie – Przestań robić sobie głupie żarty.
– Wstań – usłyszał, tym razem z głębi lasu.
– Przecież stoję do cholery! – Musiał zwrócił się w stronę głosu i w tym samym momencie z impetem poślizgnął się na jakiejś mokrej kępie i wyrżnął plecami o ziemię.
Stęknął głucho łapiąc powietrze w płuca. Zaklął siarczyście i zamknął oczy.
– Wstań – szeptał głos – Wstań.
– Mam cię gdzieś – za każdym razem odpowiadał komisarz. Za każdym razem bardziej sennie…
– Wstawaj! Wstawaj!
Musiał otworzył oczy.
– Aśka?
– A kogo się spodziewałeś? Prezydenta?
– Co się dzieje?
– Ty mi to powiedz. Przeszedłeś przez most i nagle, ni z tego, ni z owego padłeś na twarz w błoto i kamienie.
– Chyba straciłem przytomność.
– Przytomność? – uśmiechnęła się Borkowska – Straciłeś przytomność, o ile można ją utracić na okres około dwóch sekund. Bo tyle potrzebowałam, żeby podbiec, przewrócić cię na plecy i krzyknąć 'Wstawaj’.

Musiał zamrugał powiekami, podrapał się w głowę i wstał. Dwie sekundy, pomyślał. To były chyba najdłuższe i najbardziej koszmarne dwie sekundy w moim życiu.

Autor odcinka: Piotr Stankiewicz
Pomysł serii: Tomasz Matuszkiewicz

Gazeta w Choroszczy, numer 96/2007

Centralne Biuro Śledcze powstało na wzór amerykańskiego FBI w lutym 2000 roku. W strukturze CBŚ znajdują się dwa Wydziały Narkotykowe, Wydział Kryminalny, Wydział Analityczny, Wydział Techniki Operacyjnej, Wydział Ochrony Świadka oraz Zespół Operacji Specjalnych. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że istnieje jeszcze Grupa do Spraw Nadzwyczajnych. Kilku funkcjonariuszy tej Grupy zajmuje tylko jeden pokój w jednym z budynków należących do Komendy Głównej Policji, w jednym z dużych miast polskich. Na drzwiach tego pokoju nie ma od zewnątrz żadnej informacji ani nazwisk, ani godzin pracy, jest tylko numer – „13” i „trzynastką’ wtajemniczeni określają tę specjalną grupę. Złośliwi nazywają ich także „polskim Archiwum X”…

Na tym niestety historia podkomisarza Musiała się kończy – nie było więcej odcinków.

Chcesz dokończyć historię? Zachęcamy! Wyślij dalszą część na gazeta@choroszcz.pl