Grzybobranie z lat dziecinnych lata 50 ubiegłego wieku
Sosna owa właśnie przypomina mi te lata dzieciństwa, a w nim grzybobranie. Byłem wówczas nastolatkiem (1942 r ur.). Przeżywałem to na swój sposób. Był to cały obrzęd. Była zasada którą każdy chciał zachować i być pierwszym w lesie skoro świt. Do mnie należało przygotowanie koszyków, nożyków, kanapek i ubrań odpowiednich. Ja byłem z tatą i kilku sąsiadów, a dzień niedziela. Wszystko było ważne i pogoda również. Samochody były „świętością”. Szło się 5 kilometrów do lasu do Kościuk. Zbieranie było nawet na kolanach, najczęściej prawdziwki. Kosz pudowy. Zmęczenia było co niemiara, ale i zadowolenia również. Chodziliśmy tak do godz. 10:00. W drodze powrotnej odpoczywaliśmy pod tą sosną. Była wówczas ogromna. Rozłożysta, stała w szczerym polu, albo w rżysku. Po latach nie mogłem ją poznać ze względu na otoczenie – chaszcze i samosiejki. Straciła swój blask i młodość, ale dotrwała do dziś. Właśnie to Ona, a z nią tyle wspomnień.
W międzyczasie zacząłem pracę w B.Z.P.B „Fasty” w Białymstoku w Elektrociepłowni. Przepracowałem w niej młodość swoją. Dziś zostały tylko mury. Urządzenia zezłomowane, ale komin wizytówka EC pozostał i trwa do dziś, panuje nad okolicą. W ostatnich latach pracy zagospodarowali plac przy kominie sadząc kilkanaście brzózek na czele z kierownikiem inż. Wojciechem Popławskim. Proszę mi wierzyć po kilku latach zbierałem tam grzyby. W roku 2002 odszedłem po 40 latach pracy (warunki szczególne) na emeryturę. Mam dużo czasu i dużo myślę. Może jeszcze odwiedzę to co pozostało.
Zdjęcie brzózki przy kominie EC „Fasty”, owa sosna, i ja Marian Kranc autor listu.