Wydarzenia

Kolekcjonerstwo to nauka historii

Wywiad z Grzegorzem Krysiewiczem, prezesem Stowarzyszenia Pamięć i Tożsamość „Skała”, pasjonatem historii, kolekcjonerem broni, głównie z okresu powstania styczniowego.

Skąd u Pana zamiłowanie do historii lokalnej?

– „Wielką” historią zajmują się historycy zawodowi, którzy mogą przesiedzieć cały dzień w archiwach. Osoby takie jak ja – pasjonaci, którzy nie zajmują się tym w ramach swojej pracy  –  nie mogą sobie na to pozwolić. Dlatego zająłem się historią lokalną. Co ciekawe, do roku 2010, kiedy założyłem Stowarzyszenie Pamięć i Tożsamość „Skała”, nie było ani jednej publikacji na temat Choroszczy. Ale potem coś ruszyło. Między innymi proboszcz Leszek Struk zainicjował wydanie książki o choroskiej parafii rzymsko-katolickiej, na co z kolei zareagowała nasza cerkiew i postała kolejna, bardzo ciekawa książka, z dużą ilością nowych faktów. Potem zaczęły się pojawiać inne wydawnictwa: a to strażaków z okazji rocznic, a to publikacje z inicjatywy kierownik Muzeum Wnętrz Pałacowych pani Anny Dąbrowskiej. Potem do Miejsko-Gminnego Centrum Kultury i Sportu w Choroszczy przyszedł Wojciech Cymbalisty, człowiek kultury od urodzenia, redaktor naczelny „Gazety w Choroszczy”, który wszystkim piszącym amatorsko o tutejszej historii pomagał w załatwieniu wszelkich formalności wydawniczych, zajmował się też składem publikacji. Wytworzyła się tu bardzo dobra, sprzyjająca nam, historycznym pasjonatom, atmosfera.

A pamięta Pan pierwszą rzecz ze swojej kolekcji przedmiotów historycznych?

– Od małego miałem wielki sentyment do militariów. Moi koledzy wiedzieli o tej mojej pasji, więc jeśli wyszperali coś u siebie w domach, na przykład bagnety, to trafiało to do mnie. Pierwszy „prawdziwy” eksponat dostałem od kogoś jeszcze w podstawówce. To był polski bagnet wzór 24 i mam go do dziś. Potem zacząłem się uczyć w – już nieistniejącym – Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Supraślu, które wówczas mieściło się w dzisiejszym klasztorze. Samo to miejsce, z tamtejszymi niesamowitymi piwnicami  czy katakumbami, robiło na mnie ogromne wrażenie. Działałem wtedy w harcerstwie, byłem drużynowym, i w harcówce wpadliśmy na pomysł stworzenia Izby Pamięci. Koledzy poznosili z okolicy, co kto miał w domu. Były to rzeczy pochodzące głównie z okresu II wojny światowej, na przykład szable. Niestety, skończyło się to tak, że kiedy w trzeciej klasie wróciliśmy po wakacjach, okazało się, że większość eksponatów zniknęła, została rozkradziona. Ja na szczęście swoje rzeczy zabrałem na czas wakacji.

Czyli zaczątek kolekcji został. Jak później ją Pan powiększał?

– Gdy stworzyłem stowarzyszenie, zacząłem między innymi prowadzić lekcje historii dla szkół podstawowych i ponadpodstawowych – nie tylko w gminie Choroszcz, także w okolicach. W pewnym momencie postanowiłem urozmaicić te zajęcia i zacząłem przynosić na nie przedmioty z epoki. Na przykład wprowadziłem jako jeden z punktów programu zdjęcie z kosą – każdy chętny uczeń mógł zrobić sobie taką fotografię. Żeby mieć z czym iść do dzieci na lekcje, zacząłem rozszerzać swoje zbiory: skupować przedmioty na Allegro czy na targach staroci.

Ma Pan jakiś ulubiony przedmiot ze swojej kolekcji?

– Jednym z najpiękniejszych jest tasak z okresu powstania styczniowego. To swego rodzaju krótki miecz, służący do cięcia, budowania namiotów, umocnień, ale też w ostateczności do obrony. Ten mój ma przepiękny grawerunek: orła z koroną, datę 1863, a do tego napis: „Niechaj Polska zna, jakie syny ma”. Jestem naprawdę dumny z faktu jego posiadania.

Kolekcjonerstwo to dobry sposób na naukę historii, prawda?

– Oczywiście! Kiedy kupujesz jakiś przedmiot, zaczynasz czytać, co to jest, kiedy został zrobiony, po co, gdzie, w jakiej fabryce. Wszystkie elementy broni są cechowane. Broń z okresu pokojowego przechodzi cały proces dopuszczenia do użycia: ma miejsce wytworzenia, znak jakości. I jeśli to jest czytelne, a tych znaków jest dużo, to jest to dla kolekcjonera bardzo ekscytujące. A jeśli ma się już trochę wiedzy, to od razu czyta się taką broń jak książkę – wie się, skąd ona pochodzi, kto ją wykonał. Mało tego: kiedy ma się już doświadczenie, to można coś poznać po gatunku stali, bo inna stal jest ze Szwecji, a z innej budowali Austriacy. Broń powstańcza najczęściej pochodziła z Prus, ale sporo partii karabinów zakupiono we Francji. 

Wiemy, że ma Pan niemałą kolekcję kos powstańczych.

– Kolekcjonerstwo to niestety ceny. Polska szabla w dobrym stanie kosztuje około 10 tysięcy złotych. Więc zdecydowałem się na rzeczy, których wówczas nikt nie zbierał: kosy.

Na zdjęciu: kosa powstańcza z 1863 roku ze zbiorów Grzegorza Krysiewicza

Jaką historię odegrały kosy w postaniu styczniowym?

–  Wyposażano w nie piechotę, to była jej główna, często jedyna broń. Typowe wojskowe kosy uwzględniają na przykład siłę broni, wytrzymałość na złamania, ciężar, kąt uderzenia. Z tymi kosami powstańcy stawali i pędzili na przeciwnika, którym najczęściej była jazda kozacka. I taką kosą waliło się, jak popadło. Jej długość wynosiła około trzech metrów, do tego dochodziła długość ramion kosyniera – to dawało bardzo duży zasięg. Ostrze było bardzo szerokie, miało około 70 centymetrów, do tego też bardzo cienkie, dlatego kosa to tak skuteczna broń. Obrażenia nią zadawane były najczęściej śmiertelne, a jeśli dodamy do tego jej niską cenę i dostępność, to zrozumiemy, dlaczego używana była we wszystkich buntach czy powstaniach w całej Europie.

30 września w M-GCKiS w Choroszczy odbędzie się spotkanie „Powstanie styczniowe 1863 w świetle archiwów państwowych”, podczas których prelekcję wygłoszą Henryk Zdanowicz i Sławomir Presnarowicz. Będzie też tam Pan z eksponatami ze swojej kolekcji. Jak by Pan zachęcił naszych czytelników do przyjścia?

– To niepowtarzalna okazja, żeby dotknąć prawdziwych kos powstańczych!

My też zapraszamy i dziękujemy za rozmowę!

————————————————————————

Uwaga: gdyby ktoś z Państwa miał w swoich rodzinnych zbiorach jakąś starą broń i chciałby się czegoś o niej dowiedzieć, pan Grzegorz Krysiewicz służy swoją wiedzą i zaprasza do kontaktu.

Wspomniana w wywiadzie prelekcja „Powstanie styczniowe 1863 w świetle archiwów wileńskich” odbędzie się w piątek, 30 września, o godz. 17.00, w auli M-GCKiS w Choroszczy przy ul. H. Sienkiewicza 29. Prelegentami będą Henryk Zdanowicz oraz Sławomir Presnarowicz. Podczas wydarzenia będzie można również obejrzeć oryginalną broń powstańców ze zbiorów Grzegorza Krysiewicza, w tym kosy. Wstęp wolny.