Wydarzenia

Polacy czują do koni wielki sentyment

Ze Zdzisławem Pruszyńskim ze Szwadronu Kawalerii im. 10 Pułku Ułanów Litewskich rozmawiamy o miłości do koni i historii, o więzi między koniem a jeźdźcem oraz o tym, dlaczego 28 maja 2023 r. warto przyjść na błonia Jana Pawła II!

Jak zaczęła się Pańska przygoda ze Szwadronem: czy najpierw była miłość do koni, czy miłość do historii?

Od najmłodszych lat fascynowała mnie historia naszego kraju i świata, a do tego moja mieszkająca na wsi babcia miała u siebie w gospodarstwie piękne konie, więc moja przyjaźń z tymi zwierzętami zaczęła się już za czasów chłopięcych. Z kolei jeśli chodzi o moją przygodę ze Szwadronem: mieszkam w Łapach, a swego czasu nasza formacja przez kilka lat miała kwaterę tuż obok, w Uhowie. Poznałem chłopaków, zaczęliśmy wspólnie jeździć i tak to trwa od nastu lat. Potem osiedliśmy w kwaterze w Pietkowie – miejscu powołania 10. Pułku Ułanów Litewskich – i jesteśmy tu do dzisiaj. Jako ciekawostkę dodam, że nasze konie stoją dokładnie w tym samym miejscu, co oryginalny pułk, bowiem zachowała się stajnia dworska, gdzie trzymano konie w 1918 roku!

Wszyscy dołączający do Was mają swoje konie?

Nie każdy może, ale też nie każdy musi mieć na start swoje zwierzę. Na samym początku wśród nas byli na przykład właściciele stajni czy gospodarstw lub ludzie, którzy kupili konie – więc część z nas miała wierzchowca na własność, a część na „dzierżawę”, wypożyczenie na trening czy imprezę. W tej chwili mamy większość koni prywatnych, ale też nie wszyscy. Dysponujemy też kilkoma końmi szwadronowymi, więc kiedy dołącza do nas młody człowiek, uczy się jeździć na „pożyczonym” koniu. Ale zawsze po jakimś czasie, kiedy zafascynowanie zamienia się w miłość, każdy zaczyna chcieć mieć swoje zwierzę, żeby móc jeździć w taki sposób, jak się chce i kiedy się chce.

Podczas pokazów konie pewnie wzbudzają ogromną furorę?

Oczywiście! Koń w polskiej historii odegrał tak dużą rolę, że wśród Polaków wzbudza ogromny sentyment, bardzo dobre emocje, swoistą nostalgię za minionymi czasami. Przez setki lat to zwierzę nam służyło czy do pracy, czy do wojny, czy do przemieszczania się. Wykorzystywaliśmy konie do jazdy, do polowań, do prac, do walki. Konie są piękne, mięciutkie, przyjemne, konia można pogłaskać, dlatego gdziekolwiek się zjawiamy, wzbudzamy wielkie zainteresowanie.

A jak się przygotowywało konie do walki?

W latach 20., 30. ubiegłego wieku kawaleria była szkolona do walki praktycznie tak samo, jak piechota, a koń służył już tylko do przemieszczania się z miejsca na miejsce. Za ostatnią dużą bitwę kawaleryjską, w której wzięły udział te zwierzęta, uważa się bitwę pod Komarowem w 1920 roku, podczas wojny polsko-bolszewickiej. Starło się tam około siedmiu tysięcy koni! Później konno wojsko się już tylko przemieszczało.
Szkolenie w kawalerii było bardzo trudne, bo żołnierz oprócz tajników wojaczki musiał się też nauczyć dobrze jeździć. Z kolei szkolenie bojowe konia polega na oswajaniu go  z wszelkimi bodźcami, które go mogą przestraszyć, pokazywaniu mu, że to nie jest groźne. Konieczne jest przyzwyczajanie konia do poszczególnych elementów: skoków, machania szablą, lancą, ognia, wybuchów i tak dalej. Ale kluczowe jest zaufanie między zwierzęciem a jeźdźcem: jeśli koń nam ufa, pójdzie tam, gdzie go poprowadzimy.

Historycznie koń był przypisany do żołnierza? Czy, tak jak na igrzyskach, „losowało” się konia?

Losowanie konia na igrzyskach na chwilę przed zawodami jest dla mnie kompletnie niezrozumiałą praktyką. Z koniem należy się zżyć, to jest nasz przyjaciel. Oczywiście jeśli umie się jeździć, to wsiada się i jedzie, ale pełne zrozumienie jest możliwe tylko dzięki długotrwałej więzi między człowiekiem a zwierzęciem. W wojsku młody ułan przychodził do jednostki i dostawał z przydziału konkretnego wierzchowca, oczywiście już ujeżdżonego, gotowego do pracy, i to z tym jednym zwierzęciem służył.

A wracając do Waszego Szwadronu: czy kiedy odtwarza się ułana, to pewne wartości przenosi się też do życia prywatnego czy swojej pracy? To się przenika?

My przede wszystkim jesteśmy jeźdźcami, kultywujemy tradycje naszych dziadów, bo część z nas ma przodków: dziadków, pradziadków, którzy służyli w 10. pułku. Z tego powodu nie nazywamy sami siebie rekonstruktorami, bo ma to też dla nas znaczenie symboliczne. Ale zdarza się, że ktoś z widzów na pokazach powie: „O, dorośli chłopcy bawią się w wojsko”. Mogę to tylko skomentować w ten sposób, że nie bawimy się, bo zdecydowana większość nas ma jakieś przeszkolenie wojskowe: jesteśmy albo żołnierzami rezerwy, albo w czynnej służbie: czy zawodowej, czy WOT-u, więc wojsko jest nam znane od podszewki, nie musimy się w nie bawić. Żywimy natomiast duży sentyment do munduru żołnierza polskiego: czy to jest mundur historyczny, czy współczesny, oraz do tradycji jazdy polskiej, która przez wieki była najlepsza na świecie.
A jeśli chodzi o wartości: w gronie oficerskim przedwojennej kawalerii nie zwykło się używać górnolotnych słów, takich jak patriotyzm. Było nim po prostu doskonałe wykonywanie swoich obowiązków. Staram się zaszczepiać tę postawę polskich kawalerzystów: działanie, a  nie mówienie. Bo cóż z tego, że w tej chwili słyszę wokół „Bóg, Honor, Ojczyzna”, kiedy nic z tego nie wynika, nie przekłada się na styl działania, to pustosłowie, słowa-wydmuszki.

W niedzielę, 28 maja, będzie Was można zobaczyć podczas Dnia Dziecka w Choroszczy. Jak zachęciłby Pan do przyjścia naszych najmłodszych czytelników?

Dzieci traktujemy bardzo poważnie, bo część z nich zostanie całkiem niedługo na przykład ministrami czy chociażby członkami naszego szwadronu! (śmiech) Zapraszam wszystkich, bo choć założymy mundury polowe, żeby pokazać, jak wyglądało codzienne życie kawalerzysty, to z pewnością będzie bardzo barwnie. To okazja, żeby odejść od nudnej nauki historii, polegającej na wykuwaniu dat. Oczywiście są one ważne, ale zawsze ciekawiej jest na przykład zbadać, czy przypadkiem nasz dziadek lub pradziadek nie służył w kawalerii! Przede wszystkim zaś będzie możliwość zobaczenia koni i naszych pokazów konnych, będzie można do nas podejść, zrobić sobie zdjęcie, zobaczyć cały osprzęt, może usiąść w siodle. Dorosłych z kolei zachęcamy do rozmów i zadawania pytań! Serdecznie zapraszam.

Do zobaczenia 28 maja nad Kominowym Bajorem w Choroszczy! Dziękuję za rozmowę.

Zdzisław Pruszyński


Szwadron Kawalerii im. 10 Pułku Ułanów Litewskich wystąpi 28 maja 2023 r. podczas Dnia Dziecka w Choroszczy. Impreza startuje o godz. 13.00 na błoniach Jana Pawła II. Wstęp jest bezpłatny. Pełny program imprezy znajduje się na stronie Miejsko-Gminnego Centrum Kultury i Sportu w Choroszczy: https://kultura.choroszcz.pl.