Innowacja pedagogiczna “Multimedialny pamiętnik naszej szkoły” – wywiad z Małgorzatą Łotowską
Impulsem do opracowania innowacji pedagogicznej pt. „Multimedialny pamiętnik naszej szkoły” było umożliwienie uczniom jeszcze głębszego przywiązania do historii, tradycji oraz wzmacniania poczucia tożsamości szkolnej, lokalnej i narodowej poprzez poznanie i przybliżenie historii Szkoły Podstawowej w Choroszczy. Efektem innowacji będzie powstanie wystawy “Multimedialny pamiętnik naszej szkoły” która przyczyni się do poszerzenia wiedzy na temat historii szkoły , jak również pozwoli rozwijać poczucie dumy z bycia uczniem naszej szkoły.
Wywiad z Panią Małgorzatą Łotowską – nauczycielem matematyki
Czy pamięta Pani/Pan, w którym roku rozpoczęła pracę w Szkole Podstawowej w Choroszczy? Jak wspomina Pani pierwszy rok swojej pracy?
Pamiętam bardzo dokładnie, bo nastąpiło to we wrześniu 1984 roku. Powitała mnie bardzo serdecznie w progach szkoły ówczesna dyrektor SP pani Teresa Rusiłowicz. Nie był to jednak pierwszy rok mojej pracy w zawodzie, gdyż od 1982 roku pracowałam w Szkole Podstawowej w Rogowie, skąd przeszłam do szkoły w Choroszczy jako nauczyciel matematyki. W początkach mojej pracy w SP w Choroszczy nowością była dla mnie ilość uczniów, zarówno w całej szkole, jak i w poszczególnych rocznikach, mianowicie były po cztery równoległe klasy od A do D, kiedy to w szkole w Rogowie było ich po jednej, a klasy młodsze łączono, ze względu na małą ilość uczniów. Natomiast w Choroszczy od początku dostałam wychowawstwo i „z kopyta” ruszyła praca z młodzieżą nie tylko w dziedzinie matematyki. „Moją” salą była słynna 14 na II piętrze, służyła ona nie tylko do prowadzenia lekcji, zebrań z rodzicami, ale też do dobrej zabawy klasowej na przykład w karnawale. Na ścianie tej pracowni wisiał znamienny cytat Jean Henri Fabre’a: „Matematyka jest delikatnym kwiatem, który rośnie nie na każdej glebie i zakwita nie wiadomo kiedy i jak”. Jednym spędzał on sen z powiek, a innych motywował do drążenia problemów matematycznych dogłębnie. Dodam jeszcze, że w mojej klasie funkcjonowała drużyna harcerska, zatem w szkole widoczne były nie tylko uczniowskie fartuszki, ale też mundurki harcerskie, a w „14” odbywały się również zbiórki mojej drużyny. Pamiętam moje pierwsze wywiadówki, współpracę z rodzicami i dużą dozę optymizmu w stosunku do swoich wychowanków. Razem planowaliśmy wolny czas, razem wyruszaliśmy na wycieczki (np. Szlakiem Orlich Gniazd – lata 80-te ubiegłego wieku) i maszerowaliśmy w rajdach pieszych (np. Rajd Narwiański – 11-12.05.1996r)
Jak wyglądał budynek szkoły i gdzie się znajdował w czasach, gdy zaczynała Pani pracę jako nauczyciel?
Szkoła Podstawowa mieściła się aż w trzech budynkach. Budynek główny ówcześnie, to funkcjonujący po dziś dzień gmach przy ul. Powstania Styczniowego 1, natomiast tzw. „mała szkoła” miała swoje lokum pod szpitalem, zajmowała całe I piętro w budynku gdzie obecnie znajduje się M-GCKiS. Kilka lat nauczanie klas 1-3 odbywało się też w starym baraku po dawnej szkole drzewnej, u wylotu ulicy Powstania Styczniowego w ulicę Mickiewicza – obecnie są w tym miejscu domy prywatne.
Jaka była najzabawniejsza sytuacja, która przydarzyła się Pani w szkole? Mamy tu na myśli czasy, kiedy Pani pracowała jako nauczyciel?
Tak jak i dziś, od początku mojej pracy odbywały się w szkole akademie, apele i inne uroczystości. Niektóre z nich zapadły nie tylko mnie na długo w pamięć. Jedną z takich był apel szkolny, którego formuła powstała w oparciu o funkcjonujący, ówcześnie od niedawna w TV program informacyjny „Teleexpress”. Uczniowie występujący przed publicznością zasiadali w okienku autentycznego telewizora, który nota bene nie miał „wnętrzności” aby sytuacja była realna dla widzów. W ramach „relacji telewizyjnej”, przewidzianej przez autorów, na scenie pojawiła się autentyczna kura domowa, która spokojnie wydziobywała ziarno jej posypane. Oczywiście okiem prawdziwej kamery scenkę tę „filmował” uczeń wcielający się w rolę reportera. Całość odbywała się na sali gimnastycznej budynku przy Powstania Styczniowego 1, gdzie była duża przestrzeń, więc uważam, że tylko dlatego szyby z okien nie wypadły na dźwięk salw śmiechu, jakie co i rusz wybuchały podczas wspomnianego apelu!
Jakie zdarzenie szczególnie utkwiło Pani w pamięci? Proszę o nim opowiedzieć.
Pierwszym takim szczególnym i wartym zapamiętania wydarzeniem w życiu społeczności szkolnej była uroczystość nadania imienia Henryka Sienkiewicza Szkole Podstawowej w Choroszczy w dniu 14 listopada 1987 roku. Podniosły moment, wielu gości, ale też wcześniej dużo zespołowej pracy i wysiłku włożonego ze strony zarówno uczniów jak i nauczycieli w przygotowanie całości. Długie, do późna w nocy montowanie dekoracji tematycznie związanej z Patronem, za które byłam odpowiedzialna, wielogodzinne próby przedstawienia fragmentu „Krzyżaków”, którego scenariusz przygotowała pani Bożena Jarguz (wspaniała polonistka, bardzo ceniona przez młodzież). Spektakl miał uświetnić uroczystość i nawiązać do Patrona, a jak pamiętam „aktorami” byli m.in. Bogna Ciżewska – Jagienka, Jurek Perkowski – Zbyszko z Bogdańca, Agnieszka Kiluk – księżna Mazowiecka, Wojtek Zawadzki – narrator Henryk Sienkiewicz, Krzyś Malinowski – współczesny chłopiec słuchający opowieści noblisty. Szczególnie wyjątkowy był też fakt, że próby prowadził znany aktor teatralny z Białegostoku p. Jerzy Siech. Wiele czasu również pochłaniały niekończące, wydawać by się mogło, próby przebiegu całości uroczystości, bo każdy pragnął by była ona perfekcyjnie przygotowana. Potem nastąpiło odliczanie dni, godzin, minut do rozpoczęcia i… ogromna satysfakcja na koniec, że wszystko poszło dobrze, wręcz znakomicie! Wielu autorów sukcesu pozostaje do dziś bezimiennych, ale jest to piękne wspomnienie, że w tamtym czasie każdy z nas dołożył malutką cegiełkę od siebie, żeby wszystko się udało.
Drugim, szczególnym wydarzeniem, nietypowym jak na tamte lata – dziś nazwalibyśmy je innowacyjnym – była odbywająca się w naszej szkole „konferencja prasowa” czyli spotkanie młodzieży szkolnej z ówczesnymi władzami Choroszczy. Uczniowie byli świetnie przygotowani, zadawali pytania jak wytrawni redaktorzy gazet poruszając tematy dotyczące problemów i bolączek mieszkańców swojej miejscowości. Dodatkowo przedstawili zaproszonym gościom gazetkę fotograficzną „Strachy miejskie” ukazując na zdjęciach to, o co pytali reprezentantów władzy. Wtedy też padło znamienne pytanie: „Kiedy powstanie nowa szkoła?”. Odpowiedzią było przedstawienie planów architektonicznych przyszłej placówki. W latach następnych powstały nawet fundamenty i podpiwniczenie planowanej szkoły, jednakże potem na jakiś czas wszystko utknęło w martwym punkcie i… ona nie powstała… Ba! Nawet wyburzono i zdemontowano jej podwaliny, aby z czasem zbudować w tym miejscu nowoczesne gimnazjum czyli obecny budynek SP przy ul. Powstania Styczniowego 26a.
Czy są uczniowie, którzy szczególnie zapadli Pani/Panu w pamięci, co było tego powodem?
Każdy uczeń, który pojawił się w latach mojej pracy był wart zapamiętania, jednakże pamięć niekiedy jest zawodna i wszystkich zapamiętać się nie da. Dzisiaj, dzięki współczesnym mediom społecznościowym udaje się przywołać wspólne wspomnienia, sytuacje w których razem byliśmy, problemy, które wspólnie rozwiązywaliśmy, czy też akcje, które działy się na naszych oczach. Najczęściej wspominam osoby aktywne lub uczestniczące w szkolnych wydarzeniach np. Kasia Romanowska – prowadząca „konferencję prasową” w naszej szkole, Ula Kalata, przewodnicząca Samorządu Uczniowskiego – odbierająca w Warszawie, w Ministerstwie Oświaty nagrodę – wyróżnienie w konkursie dotyczącym ferii zimowych, Marzenka Konopko – wzorowa uczennica, bardzo aktywna i pełna empatii. Kilkoro z moich uczniów, można by rzec – poszło w moje ślady i po ukończeniu studiów rozpoczęło pracę w szkole razem ze mną jak choćby Ewa Zalewska czy Agnieszka Frankowska. Wspominam też tych, którzy idąc za swoją artystyczną pasją osiągnęli w życiu bardzo wiele, są wśród nich Maciej Zdanowicz, Monika Tekielska, Dorota Rubin, Wiola Ornowska, Adam Chrola, Krzyś Malinowski, Andrzej Sztabelski. Pośród moich wychowanków jest kilkoro, których nie ma, niestety, już wśród nas – co roku, zwłaszcza przy okazji Dnia Zadusznych, wspominam ich i zastanawiam się jak potoczyłyby się ich dalsze losy…
Jak uczniowie spędzali przerwy?
Można odpowiedzieć jednym słowem: ROZMAICIE! Wszystko zależało od temperamentu uczniów, były i biegi po korytarzu i wspólne zabawy, ale najważniejsze były rozmowy, których gwar nie ucichał tak szybko, nawet po dzwonku ogłaszającym początek kolejnej lekcji. Szkolne korytarze były gwarne, nie milkły spory, przekomarzania się czy nawet sprzeczki, funkcjonował szkolny sklepik, który dawał możność zrobienia drobnych zakupów bez wychodzenia ze szkoły. Na I piętrze, przy pokoju nauczycielskim stał stół ping-pongowy, do którego ustawiały się kolejki chętnych, żeby zagrać w czasie przerwy lub przed lekcjami. W porze wiosenno – letniej lub ciepłą jesienią przerwy spędzane były na podwórku szkolnym, gdzie gra w berka lub jak kto woli „kreca” to jedna z ulubionych przez młodszych uczniów. Na placu przed wejściem do szkoły funkcjonowała też budka z zapiekankami, bułeczkami, napojami i słodyczami. Hitem wśród uczniów było „picie w woreczku” (dodatkiem do niego była plastikowa słomka, przez którą piło się ten napój) bądź lemoniadka smakowa w proszku sprzedawana w długich przeźroczystych słomkach.
Dzisiaj często negatywnie mówi się o zachowaniu młodzieży. Czy kiedyś, szczególnie w początkach powstania szkoły, młodzież rzeczywiście inaczej się zachowywała? Jak Pani myśli, co jest przyczyną zmiany zachowań?
Niektórzy twierdzą, że młodzież z tamtych czasów była „fajniejsza”, ja myślę, że zdecydowanie należało by użyć słowa INNA. Można to wytłumaczyć poprzez pryzmat czasów w jakich przyszło im żyć, a one zdecydowanie różniły się od dnia dzisiejszego. Choć… pokuszę się powiedzieć, że może tamci uczniowie więcej używali wyobraźni i bardziej puszczali wodze fantazji. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że współczesne zdobycze techniki (mam na myśli komórki, smartfony i inne komunikatory) mimo, że są niezawodne i niezbędne w wielu sytuacjach, to pozbawiły dzisiejszą młodzież bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami, cedując je na wynalazki elektroniczne. Brak mi dziś widoku spontanicznych spotkań dziewcząt i chłopców, którzy, jak ci dawniej, zagrali by w klasy, gumę, „wyścig pokoju” na kapsle czy ścigali się bez celu po polach i łąkach lub wytrwale rozgrywali turnieje piłki nożnej. O meczach z tamtych lat wiele może opowiedzieć ówczesny mój uczeń Jacek Dąbrowski, który po dzień dzisiejszy pasjonuje się tą dyscypliną sportu, a pamiętam jak onegdaj prowadził zapiski związane z drużynami futbolowymi w specjalnie do tego przeznaczonych zeszycikach, co czasem zdarzało mu się na nawet lekcji… 😉
Czy za naszym pośrednictwem chciałaby Pani przekazać coś uczniom ?
Kochani! Warto zainwestować w siebie już od najmłodszych lat. Szczególnie ważne jest, aby znaleźć swoją własną drogę, swój sposób na życie. Warto wykorzystać po temu warunki nauki w szkole i pomocną dłoń nauczyciela, wychowawcy, mentora, który może Was niejednokrotnie wesprzeć, czy też pomóc znaleźć wyjście z trudnej sytuacji. Każdy uczeń, któremu choć trochę „chce się chcieć” znajdzie w swoim życiu właściwą ścieżkę, którą podążając, będzie realizował swoje marzenia. Warto wierzyć w to, że wszystko może się udać. Jedyne co jest potrzebne do sukcesu to wytrwała, czasem ciężka praca nad sobą samym, aby osiągnąć cel jaki się sobie wyznaczy. Nie odrzucajcie też aktywności fizycznej, radujcie się wspólnym przebywaniem na świeżym powietrzu – mózg dobrze dotleniony, choćby podczas udziału w grach zespołowych, będzie lepiej Wam służył i na długie lata jego kondycję będziecie zawdzięczać sami sobie. Na koniec chciałabym serdecznie pozdrowić wszystkich uczniów, z którymi spotkałam się na swojej ścieżce życia i podziękować im za wszystkie spędzone w szkole i poza nią chwile – i te dobre i złe, bo każda z nich coś nam dała i czegoś nas nauczyła!
Anna Kozłowska